Kilka miesięcy temu Samsung był zmuszony uruchomić program wymiany właścicieli Galaxy Notatka 7. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wybuchające akumulatory wreszcie się skończyły, niestety było odwrotnie. Ostatecznie południowokoreański producent był tak zdesperowany, że musiał całkowicie wycofać model premium. Przez długi czas spekulowano, co tak naprawdę kryje się za tym problemem.
Najpierw czekaliśmy informace, że był to błąd Samsunga SDI. Ostatecznie wykluczono to, bo przyczyną wszystkiego była zbyt agresywna konstrukcja telefonu, w którym zabrakło miejsca na baterię. To nadal wydaje się być najbardziej logicznym werdyktem.
Jednak sam Samsung i rząd Korei skupili się na tej kwestii, co powinno dać nam ostateczną analizę już w grudniu. Tak się jednak nie stało i obie strony zmuszone były kontynuować poszukiwania. W notatce prasowej Samsung napisał, że rezultaty zobaczymy już w styczniu. Wygląda na to, że ostateczny werdykt poznamy już w tym miesiącu. Samsung pośrednio potwierdził to między innymi na targach CES 2017, stwierdzając, że statystyki poznamy już wkrótce.
Choć może się to komuś nie wydawać, to kwestia ta jest naprawdę istotna. Samsung dostarcza swoje akumulatory kilku firmom, a gdyby fiasko miało się powtórzyć, mogłoby to mieć znacznie bardziej fatalne skutki. Nie chodzi już tylko o eksplodujący telefon, ale o zdrowie samych klientów.
„Jak wiecie, ten rok był dla Samsunga bardzo trudny. Część z Was została bezpośrednio dotknięta tym fiaskiem, część z Was oglądała to wszystko w Internecie... W dalszym ciągu intensywnie analizujemy całe wydarzenie, w tym z zewnętrznymi ekspertami. Nie chcemy i nie możemy dopuścić do powtórzenia tego samego błędu”. powiedział dyrektor generalny Samsung Electronics America, Tim Baxer.
Samsung najprawdopodobniej ostateczne wyniki ma już dawno, ale nie chce ich publikować podczas konferencji CES 2017. Poza tym producent chce umieścić te same akumulatory w nowym flagowcu, tzw Galaxy S8. Jest zatem jasne, że firma nie uważa, że doszło do usterki akumulatorów.
Źródło: BGR
